„Pole – las, woda – wieś, nadszedł czas – miotło nieś.” – czyli z wizytą u świętokrzyskiej zielarki
Słyszeliście kiedyś o czarownicach? Wiem – bujdy na resorach. Problem w tym, że ja jedną ostatnio spotkałem twarzą w twarz i co ciekawe, w przeciwieństwie do legend i podań ludowych, było to naprawdę miłe spotkanie. Nie zmieniła mnie ani w pająka, ani w świnie, choć co do tego drugiego to pewien nie jestem, ale o tym za chwilę. Świadkami całego wydarzenia są moje dzieci, które oczarowane były sposobem w jakim owa czarownica przeprowadziła je po historii, zwyczajach i życiu codziennym średniowiecznej osady, w której dyżuruje codziennie, w godzinach od 9 do 18. Mowa o Osadzie Średniowiecznej w Hucie Szklanej u stóp św. Krzyża.
Przyznam szczerze nigdy nie byłem fanem takich rekonstruowanych miejsc, jednak tym razem zaangażowanie osób inscenizujących i zarazem pracowników Osady, było tak duże, a ciekawostki przez nich przytaczane robiły wrażenie nie tylko na dzieciakach ale również na dorosłych, że nie zorientowałem się kiedy minęła godzina z założenia przeze mnie nudnej wycieczki. Natomiast piątka dzieciaków z którymi byliśmy, została tak wciągnięta w narrację, że zapomniała się ze sobą o byle co pokłócić, co zdarza się to rzadko… Normalnie czary.
Nic jednak dziwnego, bo naszym przewodnikiem po Osadzie była właśnie Ona – czarownica. Była co prawda w cywilu, znaczy się w jakimś średniowiecznym wdzianku, a nie w czarnym kapeluszu ganiała po terenie na miotle. Jej moce magiczne dawało się jednak wyczuć od pierwszego „dzień dobry”, a po wizycie w jej chatce – wszystko było już jasne. Czarownica – zielarka. I to taka z powołania, a nie doszkolona na potrzeby pracy w Osadzie, jak to w takich miejscach bywa.
W ciągu kilkunastu minut zrobiła nam ciekawą pogadankę na temat mocy jakie kryją zioła, tego jak i dlaczego należy szanować i dbać o środowisko, by nie krzywdzić tego co nas otacza i samego siebie również. Bez wielkich słów i wizji zagłady, tylko na prostych codziennych przykładach.
Niby oczywiste ale jakże często o tym zapominamy lub nie dostrzegamy tego. A wystarczy na chwilę stanąć, przyjrzeć się, zastanowić i wyciągnąć wnioski, które nasuwają się same już na pierwszy rzut oka. Tak jak w przypadku nazw ziół typu żywokost, bo jego korzeń jest na kości, nagietnik bo kładzie się go prosto na nagą skórę, serdecznik na serce, przetacznik od przetaczania krwi, przywrotnik od przywracania do zdrowia. Wystarczy zatem chwila zastanowienia, by i najmłodsi rozszyfrowali jakie właściwości ma dana roślina.
Wizyta w chatce na kurzej stópce nie mogłaby się zakończyć bez poczęstunku. Ja, który często biegam po okolicznych lasach, wiem jakie te czarownice potrafią być podstępne. Najpierw bieg zaczyna się niewinną lekko pofałdowaną ścieżką, by za chwilę walnąć na nią spróchniały konar, w którym naskakując na niego, zapada mi się noga po kolano. Albo usieją dróżkę korzeniami i ostrymi głazami, kiedy moje stopy chciałyby już tylko po płaskim i miękkim. Znam te sztuczki i tu też podejrzewałem, że zwykły poczęstunek podpłomykami prosto z ogniska i herbatką z chabrów, zamieni się w coś strasznego. I miałem rację, nie skończyło się na jednym, dwóch podpłomykach, tylko zjadłem ich z kilogram i co najgorsze dostaliśmy też prosty przepis i jemy je na okrągło. Przez co i ja okrągły robię się jak prosiak. Teraz już wiesz o czym pisałem na początku tekstu.
Tak więc moi drodzy jeśli nie będziecie wiedzieli co robić w Górach Świętokrzyskich ze swoimi dziećmi, nie zabierajcie ich do Osady Średniowiecznej, bo poza aspektami poszerzania horyzontów, poszerzyć będziecie musieli również pasek w portkach.
A tak całkiem serio warto znać ten adres i przy okazji wycieczki na św. Krzyż, wpaść zobaczyć co robi uśmiechnięta czarownica i jej średniowieczna ekipa. U szewca dowiedzieć się skąd się wzięło powiedzenie „na jedno kopyto”. A zresztą zdradzę od razu, bo dla biegaczy to może być szok, że kiedyś buty robiono bez podziału na prawy i lewy. Dopiero „niedawno” pojawiły się takie fanaberie. U garncarki będziecie mogli coś potłuc lub ulepić – co kto woli i co komu lepiej wychodzi. Kowalowi dmuchniecie w wielki miech, a u artystów zgodnie z programowaniem gender chłopcy zaplotą sobie warkoczyki, a dziewczynki popracują w drzewie dłutem. Każdy znajdzie to co lubi. Łącznie ze świętokrzyską zalewajką w karczmie na wyjściu 😉
Ceny biletów:
bilet ulgowy – 8 zł. (grupowy 6 zł.)
bilet normalny – 10 zł. (grupowy 8 zł.)
bilet rodzinny 2+2 (30 zł.)
bilet rodzinny 2+3 (35 zł.)
Godziny otwarcia – codziennie od 9 do 18
Adres Osady Średniowiecznej i Karczmy: Huta Szklana 37, 26-004 Bieliny
tel. 41/26-08-151, 41/26-08-156 Zamówienia, rezerwacje, Punkt Informacji Turystycznej
#czasnaświętokrzyskie