złoto prosto z ula
Kiedy kilka lat temu zdecydowaliśmy się pomału zacząć przenosić nasz życie na wieś, od razu zaznaczyliśmy, że nie planujemy tam żadnych zwierząt. No dobra kiedyś w odległej przyszłości kury i nic więcej. Przecież nie damy rady pogodzić życia w mieście, z krótszym bądź dłuższym ale bądź co bądź, wciąż czasowym bytowaniem na wsi. Okazało się jednak szybko, że postanowienie to od początku było niemożliwe do zrealizowania. W starym zapuszczonym sadzie stały, równie stare, zapuszczone ale nieopuszczone ule 🙂
Od kilku lat zatem bawię się w pszczelarza amatora i najcenniejsze paliwo dla ultrasów – miód, pozyskuje z własnej mini pasieki. Jednak oprócz tego namacalnego benefitu posiadania uli, mam też przywilej uczestniczenia w obserwacji perfekcyjnego działa natury – życia pszczelej rodziny. Nie wiem co w tym jest ale zawsze jak ktoś do nas przyjeżdża, i nawet jak jest totalnie niezainteresowany przyrodą – pszczoły potrafią przyciągnąć jego uwagę wyjątkowo, a spece od zarządzania nie raz zachodzili w głowę jak to te pszczoły mają wszystko przemyślane i poukładane. Czego Wam i sobie życzę 🙂